Forum
Losowe zdjęcie
Pamiątkowe zdjęcie uczestników
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Strona główna forum
   Historia
     jenerôł Wëbicczi -frémer

| Od najstarszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Koniec
Nadawca Wątek
CzDark
wysłane dnia: 2.10.2011 2:53
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
Re: Gdóńsczi frémrë
Fòtografije frémerzczich òrnamańtów we Wrzescym mòże nalezc tuwò


----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

CzDark
wysłane dnia: 1.10.2011 22:48
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
Gdóńsczi frémrë
Bë jesz òstac przë frémerztwie; kôrbionka z "Rejsów DB":

Ilu ich było, gdzie się spotykali, co się stało z ich majątkiem i czy w ostatnich latach wrócili do Gdańska? Z historykiem badającym dzieje gdańskiego wolnomularstwa dr. Krzysztofem Dowgiałło rozmawia Dorota Abramowicz


Gdańsk zwany jest stolicą wolności i solidarności. Czy można nazwać Gdańsk także stolicą masonerii?


Na pewno pod koniec XVIII i w XIX wieku Gdańsk był najbardziej wolnomularskim miastem niemieckim. Do około dwudziestu lóż wolnomularskich (nie licząc lóż parawolnomularskich, np. lóż kobiecych) należało dwa procent mieszkańców miasta, czyli ponad 5 tysięcy osób. W tym sensie jest stolicą.


Zna Pan wszystkie gdańskie siedziby lóż masońskich?

Nie można podawać miejsc, gdzie mieściły się loże, bo lud się wzburza. Pozostańmy przy nazwiskach, i to najlepiej osób z XVIII i XIX wieku.

Lud się wzburza?

Nie tak dawno, bo w latach 90. XX wieku, tzw. lud anonimowo niszczył m.in. ornamenty - symbole kielni, dłuta, trójkąta - na terenie Wrzeszcza. Istnieje w społeczeństwie silna niechęć do masonerii, wspomagana przez głosy dochodzące z prawej strony sceny politycznej. Istnienie wolnomularstwa tłumaczy wiele spiskowych teorii dziejów.

Nie jest to chyba tajemnica?

Można powiedzieć, że pod ko-niec lat 30. XX wieku w Wolnym Mieście było osiem lóż masońskich - po jednej w Sopocie i w Oliwie i sześć w samym Gdańsku. Najważniejsze, przy ul. Sadowej, Nowe Ogrody, Aksamitnej (dziś tam stoi przedszkole), zostały zniszczone w czasie wojny. Nie ma też budynku przy Bramie Oliwskiej, siedziby loży żydowskiej. W Domu Angielskim, przy ul. Chleb-nickiej mieściła się loża "Łańcuch nad Wisłą", ale nie ma już śladów wyposażenia. I mamy jeszcze kamienicę przy ul. Ogarnej, zbudowaną dla loży "Gedania 3". Może jednak lepiej skoncentrujmy się na czasach, gdy grupa gdańszczan postanowiła zorganizować się w połowie XVIII wieku. W 1751 r. Karl Ernst Zuter założył lożę "Zu den drei Beiwagen", a w 1763 r. Christop Heinrich Schroeder założył "Zu den drei sternen", zwaną później "Eugenia".


Kim byli pierwsi gdańscy wolnomularze?

Była to grupa zamożnych obywateli, powątpiewających w metafizyczne podstawy chrześcijaństwa, próbujących inaczej je zinterpretować. Można ich nazwać oświeconymi wolnomyślicielami. Kilkadziesiąt lat później ich następcy mieli już duże wpływy w gdańskim magistracie. W latach 1815-1918 w Niemczech członkowie lóż wolnomularskich zajmowali najwyższe stanowiska w administracji. Można wymienić kilka najważniejszych kierunków ich działalności: przede wszystkim finanse, wojsko, działalność społeczna i polityka. Większość koncentrowała się na polityce lokalnej. Na podstawie XIX-wiecznego spisu gdańskich wolnomularzy można wysnuć wniosek, że ich celem było opanowanie władz miejskich.

Mają więc rację ci, którzy sugerują, że celem masonerii było zdobycie władzy?

Ważne było przestrzeganie zasady, że każdy wolnomularz musi pomagać drugiemu wolnomularzowi. To przeniesienie zasad ewangelicznych do stowarzyszenia. Tak więc gdańscy masoni wspierali się wzajemnie. Równocześnie jednak loże wprowadziły do miasta nowy styl życia. Masoni wynajmowali parowiec, by wraz z rodzinami udać się z wycieczką na Hel, organizowali spacery całymi rodzinami. Wcześniej uprawianie sportu zarezerwowane było dla szlachty, od lat 70. XIX w. np. pływanie stało się rozrywką mieszczaństwa. Propagowali styl życia blisko natury. Ich wyróżnikiem stało się także korzystanie z dóbr kultury - chodzili na koncerty, występy śpiewaków.

Kto mógł dostąpić tajemnej wiedzy?

W prawdziwych lożach, w przeciwieństwie do np. stowarzyszeń okultystycznych, często mylonych z wolnomularstwem, obowiązywały ścisłe kryteria. Podstawowe stopnie inicjacji masońskiej to uczeń, czeladnik i mistrz. W każdej loży musiało być co najmniej siedmiu Mistrzów Krzesła, czyli wyższej rangi. Kolejny warunek - loża nie mogła istnieć bez siedziby - "świątyni", gdzie dokonywano inicjacji, a do której wejście prowadziło przez rytualną Salę Zawiłych Kroków. Do bractwa przyjmowano jedynie mężczyzn. Warunkiem było ukończenie 21 roku życia i, zgodnie z konstytucją Andersona z 1723 r., dobre zdrowie fizyczne i psychiczne. Wolnomularstwo czerpało wiele z reguł Kościoła. Podobne wymogi obowiązują przy wyświęcaniu księży. Czy przyjmowano tylko członków gdańskiej elity? Masoneria skupiała zarówno wielkich właścicieli ziemskich, jak i zwykłych oficerów lub nauczycieli. Natrafiłem też na jednego kamerdynera, ale był to kamerdyner samego księcia Radziwiłła. Można było ich nazwać elitą. Bycie masonem nie było tanim przedsięwzięciem. Oprócz drogiego stroju, konieczności sprawienia sobie szabli inkrustowanej szlachetnymi kamieniami, trzeba było wpłacać składkę od 5 do ok. 15 dukatów rocznie. Była to równowartość 300-400 gramów złota. Niezła sumka. Zwłaszcza jeśli pomnożymy ją przez pięc tysięcy członków.

Co wolnomularze robili z pieniędzmi?

Na pewno trzeba było utrzymać siedzibę loży, a nie były to skromne obiekty. Część pieniędzy trafiała do zaufanych banków, inwestowano je. Koniec I wojny światowej, Gdańsk staje się Wolnym Miastem.

Zmienia to jakoś status stolicy masonerii?

Nie było dużych zmian. Wolnomularzy za to nie ubyło - stanowili oni 2,3 proc. dorosłej ludności Gdańska. Pojawiły się wśród członków polskie nazwiska, ale to nie znaczy, że osoby te przyznawały się do narodowości polskiej. Nie można zapomnieć, że masoneria była wówczas siłą popierającą Republikę Weimarską, a polska inteligencja reprezentowała silne nastawienie narodowościowe. Ciosem dla gdańskich masonów było dojście do władzy Hitlera. III Rzesza zakazała działalności wszelkich lóż... Idee wolnomularskie zakładają, że człowiek ma prawo do poszukiwania drogi metafizycznej, teologicznej według własnego rozumu i poczucia duchowej oryginalności. Opiera się to na wolności. Nazizm tymczasem mówił - jeden naród, jeden wódz, jedne Niemcy. Już od lat 20. Gdańsk był zainfekowany partiami masowymi, działali tu komuniści, socjaliści, naziści, w ich kierunku patrzyli młodzi. W tej sytuacji doszło do starzenia się masonerii, co nie zmieniło faktu, że wolnomularze zachowali bardzo duże wpływy w administracji, stowarzyszeniach społecznych, w radach nadzorczych stoczni oraz w Kościele ewangelickim. Ewangelicy, w przeciwieństwie do katolików, nie stawiali wiernym warunku - albo wolnomularstwo, albo przynależność do Kościoła.

Co stało się po zakazie wprowadzonym przez nazistów?

Loże oficjalnie rozwiązano w połowie lat 30. Mam jednak informacje, że niektórzy ich członkowie spotykali się w Gdańsku prywatnie już po wojnie, do końca lat 40. Była to jednak inna ranga spotkań. Mamy bowiem do czynienia z organizacją par exellence religijną, dla której siedziba loży jest odpowiednikiem Świątyni Salomona. A tych siedzib już nie było.

Naziści zarekwirowali ogromny majątek gdańskiej masonerii?

Nie. Pieniądze zniknęły przed wprowadzeniem zakazu działalności.

Co się z nimi stało?

Nie wiem.

Wokół masonerii unosi się duch Wielkiej Tajemnicy, podkreślany przez powieści Dona Browna czy też filmy w rodzaju "Skarbu narodów". Ile w tym prawdy? Ile sekretów do odkrycia?

Prawdy niewiele. Historia wolnomularstwa jest bardzo ciekawa, ale z innych względów. To stowarzyszenie powstałe w okresie kapitalizmu, zrzeszające osoby skłonne do ryzyka, chcące się wzbogacić, działające na własną rękę. Do tego dochodzi alchemia - jedno ze źródeł wolnomularstwa. Poszukiwanie wiecznej młodości, zagadka nieśmiertelności, badanie niezwykłych własności minerałów. Zajmowały się tym największe umysły w historii, chociażby Newton czy Aleksander VI Borgia. I teraz, w czasie rozwoju kapitalizmu, rodzi się stowarzyszenie zrzeszające ludzi, którzy chcą równocześnie bogacić się i poszukiwać wartości, możliwości zmiany życia, i nie chcą w tych poszukiwaniach być sami.

A tajemnica?

Jeden z profesorów Uniwersytetu Gdańskiego otrzymał przed dwoma laty bardzo cenną przesyłkę z loży "Eugenia pod Ukoronowanym Lwem", powołanej do życia w czerwcu 1775 roku i teoretycznie działającej do 1935 roku. Były to najcenniejsze dla historyków dokumenty personalne dawnych członków loży. Nie wiem, w jaki sposób zostały przechowane i kto je przesłał.

Co jeszcze jest do odkrycia w Gdańsku?

Jedną z najważniejszych tajemnic jest to, czy masoni w ostatnich latach wrócili do Gdańska.

A dlaczego mieliby wracać?

Ich obecność wiąże się z potęgą ekonomiczną i prestiżem politycznym. Mówi się np. że Bruksela być może została stolicą Unii Europejskiej tylko dlatego, że na przełomie lat 40. i 50. XX w. działała tam bardzo silna loża masońska.

I teraz z sentymentu do dawnej stolicy...

Nie z sentymentu. To kwestia geografii geopolitycznej. Gdańsk leży pośrodku Europy - w linii wschód-zachód między Petersburgiem a Hamburgiem, w linii północ-południe między Półwyspem Skandynawskim a Bałkanami. Z metafizycznego punktu widzenia, a taki przecież reprezentowany jest przez masonów, ten środek kontynentu ma ogromne znaczenie.
[/color]

zdrój:
Rejsy


Z nieoficjalnych źródeł otrzymałem informację, że w Wejherowie działa loża masońska o nazwie "Borussia".


----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

CzDark
wysłane dnia: 1.10.2011 14:41
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
jenerôł Wëbicczi -frémer
Cytat:
Ojciec mój był Piotr Wybicki, sądowy ziemski mirachowski, a matka Konstancja z Lniskich, córka Lniskiego, sędziego ziemskiego mirachowskiego, dziedzica dóbr Brodnica pod Gdańskiem" - tak przedstawiał rodziców w swoich pamiętnikach (insurekcyjny kościuszkowski) generał Józef Wybicki, najbardziej chyba znany jako autor napisanej w 1797 r. "Pieśni Legionów we Włoszech", która w 1926 r. została uznana za polski hymn narodowy. Józef Wybicki - polski patriota, działacz polityczny, rzecznik reform, także społeczno-ekonomicznych - we wspomnieniach pisze o (prawdopodobnych czy wymyślonych przez siebie) korzeniach swojej rodziny ze strony ojca: "Familia nasza osiadła i ciągle mieszkała w województwie pomorskim czy na Pomorzu; bo za Zygmunta Augusta, gdy niegdyś pan Wyben z Danii jako wojskowy wszedł był w służbę polską, za dzieła swe wojenne i indygenat, i dobra na Pomorzu za daną sobie zaletę od Firleja, wojewody pomorskiego, przez dyplomat uzyskał" (R. Ostrowska, I. Trojanowska, "Bedeker kaszubski", Gdańsk 1978). W cytowanych wyżej pamiętnikach "Życie moje" Wybicki zaczyna od początku: "Roku 1747 dnia 29 września urodziłem się we wsi dziedzicznej nazwanej Bendomin w województwie pomorskim, 5 mil od Gdańska leżącej". Dziś zatem przypada rocznica jego urodzin. Od półwiecza w dworku, w którym się urodził, jest muzeum. W roku 1962 utworzono tam bowiem Muzeum Wybickiego, które 16 lat później przemianowano na Muzeum Hymnu Narodowego. Muzeum Hymnu, które nie tylko gromadzi i prezentuje zbiory, ale i prowadzi szeroką działalność edukacyjną i popularyzatorską, ma piękną stronę internetową. Napisanie Mazurka Dąbrowskiego to tylko jedna z wielu zasług Józefa Wybickiego. Jego życie było bardzo bogate, obfitowało w ważne wydarzenia, w których nie tylko uczestniczył, ale i je współtworzył. Już jako 17-letni palestrant sądu grodzkiego w Skarszewach uczestniczy w tzw. elekcji Stanisława Augusta Poniatowskiego, w 3 lata później, czyli w 1767 r., zostaje posłem na sejm (potem nazwany Sejmem Repninowskim) z powiatu mirachowskiego, i podczas jego obrad 20-latek "sam jeden zaprotestował przeciw ograniczaniu swobód sejmowych i obywatelskich przez posła carskiego Repnina, porwaniu i uprowadzeniu przez jego agentów" (T. Bolduan, Nowy bedeker kaszubski, Gdańsk 1997) senatorów i biskupów Sołtyka i Załuskiego oraz hetmana Rzewuskiego i jego syna Seweryna. Konsekwencją wybranej drogi jest przystąpienie do konfederacji barskiej. Po I rozbiorze Polski Wybicki na 3 lata wraca do Będomina, żeni się, zaczyna unowocześniać gospodarstwo, melioruje grunty, zakłada papiernię... Ale po śmierci żony, a potem matki przenosi się do Wielkopolski, już nigdy nie wróci na Pomorze, chociaż rodzinny majątek sprzedaje dopiero w 1781 r. W Manieczkach, majątku w poznańskiem wprowadza reformy gospodarcze. Zostaje podwojewodą poznańskim, działa w komisji kodyfikacji praw, pisze "Listy patriotyczne do ekskanclerza Zamoyskiego", jest członkiem Komisji Edukacji Narodowej. Po 1780 znowu skupia się na gospodarstwie, pisze patriotyczne wiersze i sztuki sceniczne. Bierze udział w pracach Sejmu Czteroletniego. Po II rozbiorze wznawia swoją aktywność polityczną, jest członkiem władz insurekcji kościuszkowskiej, Rady Naczelnej Narodowej. Na emigracji w Paryżu nadal działa, przyczynia się do powstania Legionów Polskich we Włoszech, dla których w 1797 pisze pieśń. W Księstwie Warszawskim jest członkiem Komisji Rządzącej, senatorem, wojewodą poznańskim; w Królestwie Kongresowym prezesem Sądu Najwyższego (w l.1817-1820), rezygnuje jednak z tej funkcji, która "w okrojonym, podległym i sztucznym tworze państwowym nie odpowiada jego naturze" (BK). Pisze i gospodaruje w Manieczkach, w których umiera w r. 1822. Od 1923 r. jego prochy znajdują się w kościele Na Skałce w Poznaniu. O Józefie Wybickim pamiętają przede wszystkim Pomorzanie i mieszkańcy Wielkopolski, w której spędził większą część życia. Za Wikipedią wymieniam miejsca i obiekty (głównie szkoły), które noszą jego imię: Kaszubski Uniwersytet Ludowy im. Józefa Wybickiego w Szymbarku, XXV Liceum Ogólnokształcące im. Józefa Wybickiego w Warszawie, VII Liceum Ogólnokształcące im. gen. Józefa Wybickiego w Gdańsku, I Liceum Ogólnokształcące im. Józefa Wybickiego w Kościerzynie, Liceum Ogólnokształcące im. gen. Józefa Wybickiego w Śremie, Zespół Szkół Licealno-Gimnazjalnych im. Józefa Wybickiego w Ratajach k. Chodzieży, Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Józefa Wybickiego w Gdyni, Zespół Szkół Rolniczych im. gen. Józefa Wybickiego w Grabonogu, Zespół Szkół nr 5 w Szczecinie, Gimnazjum nr 1 im. Józefa Wybickiego w Lęborku, Gimnazjum nr 56 im. Józefa Wybickiego w Poznaniu, Gimnazjum im. Generała Józefa Wybickiego w Niechanowie, Gimnazjum im. Józefa Wybickiego w Zespole Szkół w Parkowie, Gimnazjum im. Józefa Wybickiego w Zespole Szkół nr 2 w Kołobrzegu, Szkoła Podstawowa im. Józefa Wybickiego w Zespole Szkół w Parkowie, Szkoła Podstawowa nr 61 im. Józefa Wybickiego w Gdańsku, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Józefa Wybickiego w Głuchołazach, Szkoła Podstawowa nr 1 im. Józefa Wybickiego w Rumi, Szkoła Podstawowa nr 9 im. Józefa Wybickiego w Wejherowie, Szkoła Podstawowa im. Józefa Wybickiego w Jastarni, Szkoła Podstawowa im. Józefa Wybickiego w Owińskach, Szkoła Podstawowa im. Józefa Wybickiego w Czerwonaku, Szkoła Podstawowa im. Józefa Wybickiego w Witnicy (woj. lubuskie), Biblioteka Publiczna im. Józefa Wybickiego w Sopocie, Park im. Józefa Wybickiego w Nowym Dworze Mazowieckim, Apteka im. Józefa Wybickiego w Gdańsku. W całej Polsce znajdują się także ulice Wybickiego.


tekst ze starnë:
wiadła





Nie widzę w tych informacjach niczego nowego czego przeciętny miłośnik historii Pomorza nie wiedziałby wcześniej. W tekście powinna się przede wszystkim znaleźć informacja o udziale Wybickiego w masonerii, co moim zdaniem tłumaczy po części dlaczego na konserwatywnym Pomorzu nie widział on dla siebie miejsca do działania. Oczywiście w Gdańsku były loże masońskie, było ich bardzo dużo jednak wskutek tego, że inicjację masońską odbył on w Niderlandach bądź we Włoszech nie miał on zapewne żadnej łaczności z lożami gdańskimi.

Dla mnie jako katolika Wybicki to postać bardzo szkodliwa, gdyby jego ideały masońskie weszły w życie byłoby to dla kościoła katolickiego bardziej groźne niż Kulturkampf. Owszem, jeśli chodzi o poziom edukacji na jaki napotkał się Wybicki w szkole jezuitów w Starym Szotlandzie (Nitsch & Co. "Stare Szkoty") był niski jednak Wybicki (podobnie jak wcześniej Luter) chciał "wyrzucić dziecko z kąpielą". Zupełnym nieporozumieniem były jeszcze do niedawna msze katolickie pod pomnikiem Wybickiego w Kościerzynie - przecież za udział w masonerii dostaje się automatycznie ekskomunikę !!!
Zostały tez udowodnione związki masonerii z satanizmem; wiele o tym pisał choćby prof. Krajski. Oczywiście masoni niskich stopni o tym nie wiedzą; po to m.in. jest wiele stopni wtajemniczenia by powoli dawkować "truciznę".

Co do jego nazwiska - nie wykluczałbym tej jego wersji z Wybenem; czasami było bowiem tak że do rzeczywistego nazwiska "dorabiano" końcówkę -ski np.

Pluta-Plutowski
Thal-Talewski
Karcz-Karczewski
Giersz-Gierszewski

Bardziej zastanawia mnie jednak człon "Rogala" w pełnej nazwie "Józef Rufin Rogala Wybicki".


Odnośnie Wybickiego-masona przytoczę dwa teksty notabene ze strony masonerii:



Przypadająca w 1997 roku dwusetna rocznica powstania słów „Mazurka Dąbrowskiego" spowodowała zwiększone zainteresowanie dwoma głównym` bohaterami Pieśni: generałem Janem Henrykiem Dąbrowskim i Józefem Wybickim. Jednak najwięcej miejsca (co zrozumiałe) poświęca się samemu utworowi, nie do końca wyjaśnionym okolicznościom powstania tekstu - wreszcie recepcji „Pieśni Legionów Polskich we Włoszech" w poszczególnych zaborach. Zdawałoby się, że o Dąbrowskim i Wybickim powiedziano już wszystko, biografie zaś obydwu działaczy, opracowane przez Jana Pachońskiego i Władysława Zajewskiego, niewiele mają sobie równych w historiografii epoki. A jednak wciąż jeszcze w życiorysach obydwu bohaterów są szczegóły słabo znane, pisze się o nich też niewiele - bardziej ze względu na brak przekazów źródłowych niż z chęci zadośćuczynienia obowiązującym dziś, oficjalnym tendencjom. Wspominając o wolnomularskich powiązaniach Dąbrowskiego i Wybickiego, należy pamiętać o szczególnie wyeksponowanej w Legionach Polskich we Włoszech symbolice masońskiej. Faktem jest, że główne hasła rewolucji francuskiej (i do dziś obowiązujące w tym kraju): Wolność, Równość, Braterstwo, a także legionowe „Wszyscy ludzie wolni są bracia", wywodzą. się z ruchu wolnomularskiego, są kośćcem idei masońskiej. W Europie przełomu XVIII i XIX wieku, gdy kształtowały się odmienne od dotychczasowych modele wychowania i rządzenia państwem, nowe zasady organizacji systemu władzy w społeczeństwie obywatelskim - po prostu niemożliwe było kiero­wanie tymi przemianami bez zaangażowania w wolnomularstwie. Z czasem nawet w niektórych środowiskach zaczęto się snobować na masonerię, nie wypadało zaliczać siebie do elit przywódczych społeczeństwa i nie należeć do którejś z lóż. Ruch wolnomularski, nie podporządkowujący się żadnej władzy totalitarnej czy absolutnej, niechętnie był widziany przez władców Świętego Przymierza. Jednak wcześniej, w epoce napoleońskiej wolnomularstwo w zasadzie rozwijało swą działalność bez przeszkód, nic też dziwnego, że wszyscy dowódcy legionowi (nie wyłączając Dąbrowskiego i Wybickiego) byli adeptami Sztuki Królewskiej, symbol wolnomularski umieszczono na sztandarach legionowych, hasła zaś, które ożywiały model tam przyjęty, kontynuowały ów kierunek działania, aktualne też były jeszcze przez długie dziesięciolecia. Gwoli sprawiedliwości jednak trzeba dodać, że wśród braci w fartuszkach byli też dawni legioniści, którzy w czasach Królestwa Polskiego przeszli na pozycje ugodowe, jak generałowie Józef Zajączek czy Aleksander Rożniecki. Przynależność generała Jana Henryka Dąbrowskiego do masonerii udowodniona jest bezspornie. Inicjowany był (według opinii prof. Jana Pachońskiego) 9 maja 1805 roku w Wielkim Wschodzie Mediolańskim, co miało konkretny sens polityczny, gdyż obediencja ta była nieprzychylna Francji. W owym czasie Legiony de facto nie istniały już jako jedna odrębna formacja i rozgoryczenie Polaków wobec polityki władz Republiki miało uzasadnienie. Według ustaleń S. Małachowskiego-Łempickiego i A. Lewaka, Dąbrowski miał być kawalerem Różanego Krzyża w loży siódmego stopnia „Braci Francuzów i Polaków Zjednoczonych". Z kolei prof. Ludwik Hass, wybitny działacz dziejów wolnomularstwa, jest zdania, że inicjacja masońska generała nastąpiła już 2 czerwca 1805 roku, przy okazji połączenia dwu głównych włoskich central wolnomularskich. Otrzymać miał 29 stopień wta­jemniczenia (Kawalera Kadosz) nowo utworzonego Wielkiego Wschodu Włoch w Mediolanie. Jednak ustalanie racji któregokolwiek z obydwu znakomitych autorów nie wydaje się tu konieczne, jako że wątpliwość dotyczy jedynie daty inicjacji, a nie faktu przynależności. Nieco inaczej wygląda sprawa przystąpienia do masonerii Józefa Wybickiego. Twórca tekstu „Pieśni Legionów Polskich we Włoszech" nie figuruje w żadnym z zachowanych wykazów i wnioski można wyprowadzić tylko na podstawie jego działań i wypowiedzi. Najbardziej miarodajnie głos na ten temat zabrał Władysław Zajewski w artykule opubliko­wanym w 1972 roku na łamach gdańskiego miesięcznika „Litery" (nr 6) i w znanej biografii Wybickiego. Pewną wskazówką może być Oko Opatrzności - wg rytuału masońskiego „Delta Promienista" - umieszczone na pierwszym nagrobku poety w Brodnicy k. Śremu. Można przypuścić, że kontakt z wolnomularstwem Wybicki nawiązał podczas studiów w Lejdzie w latach 1770-1771. Zrażony do osób duchownych po doświadczeniach z nauki w kole­gium jezuickim w Starych Szkotach koło Gdańska (1755-1763), nie przepadał za kontaktami z Kościołem, choć gdy cel był wspólny a patriotyczny - nie uchylał się od współdziałania. W rezul­tacie w czasie konfederacji barskiej był współpracownikiem biskupa Adama Krasińskiego, przywódcy ruchu, ale podczas redagowania kodeksu Andrzeja Zamoyskiego stał się obiektem ataków nuncjusza Jana Andrzeja Archettiego i konserwatywnej części kler jako przeciwnik Kościoła. Naraził się tej instytucji także w 1777 roku, gdy z ramienia Komisji Edukacji Narodowej przeprowadził rzetelną wizytację Akademii Wileńskiej i ujawnił nadużycia finansowe zarządzającego uczelnią biskupa Ignacego Massalskiego, Jednak ostatecznie został przekreślony w oczach ówczesnej hierarchii, gdy w 1820 roku, jako prezes Deputacji Prawodawczej Królestwa Polskiego, konsekwentnie opowiadał się za prawem do rozwodów. Rozpętana nań wówczas nagonka prasowa i polityczna zakończyła się wymuszeniem rezygnacji, ostatecznie zaś - w dużym stopniu przyczyniła się do śmierci senatora wojewody w 1822 roku i jego cichego pogrzebu. Dodajmy, że krytycznie ustosunkowany do ludzi w sutannach, pozostał Wybicki człowiekiem wierzącym, a przy tym oceniającym ludzi po czynach, a nie ich przynależności społecznej czy politycznej. Sytuacji tej nie można jednak oceniać jednostronnie, jako że w końcu XVIII i na początku XIX wieku w pracach lożowych uczestniczyło wielu duchownych - często bardzo wysokiego szczebla. Wiadomo też, że Wybicki utrzymywał serdeczne kontakty z czołowymi działaczami środowisk reformatorskich i patriotycznych, z których większość była wolnomularzami, zwłaszcza ze Stanisławem Kostką Potockim. Tajne prace wykonywane przezeń po 1795 roku w Paryżu (zwłaszcza zlecona mu przez prezydenta Dyrektoriatu Barrasa lustracja korespondencji polskiej i rosyjskiej) sugerują przynależność Wybickiego do masonerii francuskiej, dowodu jednak na to nie ma. Najbardziej „wolnomularski" jawi się Wybicki jednak jako autor swych dzieł, zwłaszcza opublikowanych w 1775 roku „Myśli politycznych o wolności cywilnej". Za życia autora nie opublikowano innej pracy Wybickiego: „Ciemnota - przesąd - uprzedzenia", którą po raz pierwszy (i jak dotąd - jedyny) w 1959 roku przedstawił Adam Lewak na łamach „Przeglądu Humanistycznego" (nr 4), opatrując tekst komentarzem krytycznym. Rękopis opracowania powstał przypuszczalnie w latach 1780-1789 - a więc w przeddzień bądź w pierwszym okresie prac Sejmu Wielkiego i kształtowania się myśli zawartych później w Konstytucji 3 maja. Charakterystyczny jest w nim zdecydowany nurt antykościelny i potępienie „sojuszu ołtarza z tronem na uciemiężenie człowieka", z wyraźnym maskowaniem realiów. polskich, z odniesieniami do starożytności i średniowiecza. Wybicki wzywa do zmian w ustroju Polski, potępia feudalizm, głosi hasła demokratyczne. Wtedy, na dziesięć lat przed uchwaleniem Ustawy Majowej, były to poglądy rewolucyjne i radykalne, świadczące o odwadze cywilnej autora. Ze sposobu ujęcia argumentacji, stosowanego języka i terminologii rozpoznajemy tu wręcz „deskę" lożową, czyli prelekcję wygłoszoną na posiedzeniu zgromadzenia wolnomularskiego. Choć tekst rozprawki jest trudny w lekturze, pełen dość zawiłej (typowej dla tamtych czasów), górnolotnej i napuszonej retoryki, pozwala ujrzeć nową sylwetkę Wybickiego - najlepiej też przemówi sam, bez dodatkowych komentarzy Przy okazji potwierdziła się zasada, w myśl której nie zawsze doskonały mówca (a Wybicki do nich należał), potrafi swe myśli przelać na papier w formie zwięzłej, konkretnej, zrozumiałej dla każdego. Rękopis rozprawki (24 strony in folio, za­pełnione dwustronnie) znajdował się w domu Wybickiego w Manieczkach. W 1813 roku, gdy autor musiał uciekać na Śląsk przed wkraczający­mi wojskami rosyjskimi, tekst został zakopany, potem przechowywany był w dokumentach ro­dzinnych poety i u Czartoryskich, a w latach 1939-1944 w Warszawie. Po 1945 roku tekst został przekazany przez do zbiorów warszawskiej Biblioteki Uniwersyteckiej, gdzie też znajduje się do dziś. Pisownia odpisu podana jest za wersją Adama Lewaka, wykorzystano również niektóre objaśnienia opracowane przez tego uczonego. Wielokropkami zaznaczono miejsca nieczytelne lub uszkodzone w tekście.


* Józef Wybicki Ciemnota - przesąd - uprzedzenia (fragmenty) Boski Platonie, chcąc widzieć człowieka wolnym i szczęśliwym, czemuż do swej Rzeczypospolitej stwarzałeś ludzi? Zostawszy raczej bratem naszym jak stwórcą, dogodniejsze byłbyś nam podał prawdy, jak i kiedy mimo przywary nasze, szczęśliwszymi być możem i byłbyś może do masy społeczności cywilnych to zbliżył światło, bez którego tak się zwykł często sprawować, jakby nie był do wolności stworzony, choć serce mu mówi, że mu przyrodzenie dało ją w dziale. Ciemnoto! Uprzedzenie! Waszym jest płodem niewola; a ta matką fizycznych i moralnych cierpień człowieka. Te niezliczone rodzaje obłędów, które hańbą rodzaj ludzki okryły, z jednego nieoświecenia płyną. Stąd złoto i pendzel dawał ludziom bogów, tak iż ten nawet, co je wyrobił, przed nim klękał. Stąd tyran stworzonych dla siebie ludzi być mniemał i ludzie go na tron z poklaskiem wiedli. Stąd człowiek w człowieku nie chciał uznać brata; rodopism [drzewo genealogiczne - M.R.] mazał przyrodzenia [przyrody, natury - M.R.)] prawa, a ślepy traf urodzenia należne cnocie i zasługom osobistym brał miejsce. Stąd owe radosne wykrzyki pospólstwa, gdy za jego sprawą przyjaciel ludzkości głowę pod kata miecz składał. Arystydes nie dla siebie tylko dla ojczyzny żyje. Cnota jest prawidłem życia jego w domu i publiczności. Ciemnota przecie wygnania jego stwierdza wyrok tak, iż ojczyzna bez Arystydesa, a cnota bez przytułku zostały. Nie dziwujmy się jednak tak długiemu panowaniu ciemnoty nad stworzeniem rozumnym. W świecie fizycznym oddzielił Stwórca od razu ciemność od jasności, w świecie moralnym tego oddziału w dniach pierwszych człowieka nie dokonał, bo mu przez rozum zostawił dzielność swojego światła być stwórcą. (...) Tu jest przyczyna oporem idącego dzieła ku swojej doskonałości. Tu w przedłużonym zamroku nocy niezliczonych potwór wylęgło się plemię, co bólem i hańbą okryło człowieka. Musiało jednak choć z wolna zawiązywać się rozumu światło, musiało wschodzić, bo ono w porządku stwórczym miało swą kolej. To jest przyczyna tych gwałtownych wzruszeń, którymi epoki świata moralnego oznaczone widzimy, kiedy ciemność światłu ustępować miejsce musiała. Ten jest widok opinii zwycięskiej, kiedy przez przygotowane w ubiegłych czasiech prawdy biegu oświecenia w następnych wiekach żadna moc ludzka wstrzymać nie mogła. Toż jest dlaczego mniemać nie możem, że rewolucje, dla dobra ludzkości wypadły, temu się tylko dniu należą, w którym się poczęły nasienie ich w odległych rzucone były wiekach, krzewiło się i następnym dojrzały podało owoc. (...) Tak właśnie i w moralnym świecie, w przejściu pokoleń licznych, rozum skupia światło, zbiera prawdy, oświeca umysł, rozpala serce do cnoty, a gdy już dusz miliony jego dojrzały ogniem, z nagła razem z wiedzą łączą się cząstkowe i wole, i zdania, i siły tak, iż ich zawiązanej opinii powszechnej żadna potęga pokonać nie potrafi. Wówczas rozum, tak jak słońce, w całym swym blasku wschodzi i świat moralny oświeca. A choć znowu czasami, jak na tę kulę ognistą i na niego cień zaćmienia rzuca ziemia, nie przeto jego gasi ognie i w nocy czarnej na zawsze zamyka człowieka. Znowu po zachodzie zorza jutrzenka dzień mu obiecuje świetny. Takie w dziejach ludzi widzimy stopniowanie światła, walczącego z ciemnością, nie skarżmy się na ten krok tępy, który nasz rodzaj do szczęśliwości prowadzi. Jeżeli światu fizycznemu wzrost powolny oznaczyła natura, nierównie opieszalszym rzeczy obrotem moralnemu wymierzyć mogła dojrzałość. (...) To nie jest natury, ale człowieka utworem, jakkolwiek przeto okropne są te prawdy, śledźmy je aż w pierwszych narodów źródłach. Przebieżmy najsławniejsze niegdyś społeczności cywilne, aż do naszej epoki; w tej filozoficznej podróży, widząc ustawiczne walki ciemnoty z jasnością, obaczymy zarazem zyskiwany stopniami zwycięstwa Cnoty i Światła... (...) Dochodźmy, co się w innych zakątkach świata działo, kiedy w najsłynniejszych narodach pierwszych taka była postać moralna człowieka. Rzucone na niego uważając uprzedzenia i ciemnoty sidła, zda się, iż ludzie w stada bydląt zamienionymi być mieli... Tak chciało tyraństwo, lecz nie tak chciał Ojciec natury. Na próżno siliła się potęga tronu i ołtarza zakryć przed okiem naszym światło, wyprowadziła go ręka niewidzialna na światło. Tyrany, ciało jest pod władzą naszą. Duch pana nie ma. Na ziemi wnet w dniach pierwszych społeczności cywilnej wyniesiona w górę przez Chaldejczyków wieża była cechą [dowodem - M.R.] myślenia i rozumowania człowieka; nie była ona tej dumy dziełem, jaką jej przyznać chciano, do wyniesienia się tam aż gdzieś pod niebo. Ten lud najpierw oświecony nie był tak głupi. Ale ten mur zbudowany oznacza kolebkę nauk i krok pierwszy stworzenia rozumnego ku samemu oświeceniu. Nie mając, jak my, szkieł zbliżających przedmioty, wynieśli jak mogli najwyżej budowę, aby do niezliczonych światów i kul ognistych nad ich głowami zawieszonych, oko zbliżyć mogli. I tak nauka astrologii najpierw przeszła z Babilonii do Egipcjan a od tych dopiero do Greków. (...) Po Egipcjanach należy się w myślach naszych miejsce Grekom, jako ich uczniom, ale którzy wkrótce swych nauczycielów przeszli. Już tu olbrzymim krokiem człowiek ku swemu postępował oświeceniu. Na tej to ziemi podobno od tylu wieków tworu raz pierwszy niebo godne siebie obaczyło stworzenie. Cnota wzięła panowanie nad człowiekiem, a wolność Ludu swój odzyskała majestat. Zatenczas jako prawodawca Lokryjczykom ogłasza, iż bardziej tego lękać się powinni, co do występku i hańby prowadzi, jak co nędzą i ubóstwem zagraża. Ateny nie tylko wolność wszystkim filozofom, ale i religiom nadały Aż też znagła raz pierwszy twórcze pokazały się dzieła w całej Grecji, - architektury, rzeźby i malarstwa. Wymowa, poezja w nieznanej światu pokazała się wielkości. (... ) Nie dziwujmy się, że wśród takiego światła ciemny jeszcze w Rzymie panował fanatyzm. Filozofia wkorzenione wiekami przesądy i uprzedzenia cierpieć musiała dla interesu polityki. Filozofia zwykle stara się oświecać i odprowadzać od fałszu, stara się zwolna gruntować ołtarz prawdzie. Porywczo nie umie burzyć odwiecznych błędów posągi. (...) Tu z nagła jak w dniach żałoby powszechnej, cały naród łudzi jęczeć zaczął; światło tyle wieków zgromadzone nikło i znowu się noc czarna na świat moralny spuszczała. (...) Archimedesie! czyś to mógł wyrachować, żeby późne twego rodu pokolenia do takiej ciemnoty wróciły? Tymczasem krwawe rządy feudalne tak zrozpaczyły ludzi, iż zaczęli myśleć i czynić. Filozofia, ta nieoddzielna towarzyszka wolności, schroniła się do Wenecji, Genui i Pizy i rzeczpospolitych wzory dała, lecz wnet istotniej dawnych Greków i Rzymian miała się odradzać wolność. Kiedy najezdnik i zwycięzca Anglii, Guilhelmnie tylko rolnika, ale i mieszczan i klasę szlachty zarówno tyraństwem i niewolą przytłoczył, całe narodu cierpiąc ciało w wszystkich się członkach wzięło do pracy. Stanął obok wieśniaka z bronią dumny niegdyś szlachcic i pobracił się z mieszczaninem, by wspólną mieli sprawę, przeciw samowładcy łączyć swe siły, który wszystkim wydzierał co jest najmilszy. Walka ta trwała długo, aż wreszcie król Jan, nazwany Bez Ziemi tak cały naród przeciw sobie poruszył, iż tylko mu się siedmiu dworskich, podłych zwykle służalców, w obronie zostało. Zatracona zaczym została tyrania. Lud, jak jest w naturze, został wszystkim, tyran niczym. Tam raz pierwszy na prawie zasadnim tak dobrze wolności grunt był rzucony, iż dał jej trwałość aż do naszych wieków Już wtedy znowu ku szczęśliwości ludzkiej, opinia polityczna mienić się zaczęła, ale opinia fanatyzmu nowym jeszcze ciemnoty rodzajem świat moralny dotknęła. Owszem, nigdy przesąd i uprzedzenie w takim krwi zatopie i na tylu trupa zwłokach tronu sobie nie wyniosły, jak kiedy tej krzyżowej rzezi, krucjatą nazwanej, dokonały. Zdało się, iż Europa, mówił współczesny pisarz, z swoich fundamentów wyrwana, zawalić Azję miała. Tak było potężne ramię tego, co śmiał do ciemnoty wybluźnić, że na ziemi jako następca Syna Boskiego władał i za jego sławę, za jego grób i kolebkę, świętą wojnę ogłaszał. Dwa wieki blisko wyprowadzali papieże na pożogi i mordy pod naczelnictwem pielgrzymów i mnichów chrześcijanów i nieledwo dwa miliony zagubili ludzi w tej okropnej rzezi. Wściekłe bestie cechowali krzyżem morderców za sprawę Chrystusa, którego nauka ugruntowała się na pokoju i miłości bliźniego. Zarażali ziemię wszystkiego rodzaju rozpustą i rozwiązłością w imię Tego, co na moralności rodzaju ludzkiego chciał odrodzić szczęśliwość. Krucjata, dzieło papieżów i mnichów, wszystkich krwiożerczych, bestiów wściekłością swoją przeszła dzieje. Nie można nawet długo nad nią się zastanawiać, ba nie tylko wszystkie zmysły, ale nawet oddech się traci zaparty w piersiach żalem i podziwieniem! ! Cóż powiesz, że nie tą krwią jeszcze syty fanatyzm! Południowe wówczas prowincje Francji nią się dla Niego zalać musiały. Dominik, co go nazywali świętym, na czele tej krucjaty europejskiej, z krucyfiksem w ręku Albijczyków, czyli miasta Albi obywateli, za przeciwną w religii opinię mordował, piekł i wieszał... Lała się krew lat 20 i stosy nie gasły. Wodzono na powrozie możnych i ubogich, obnażonych na pokutę i dyscyplinowano. Dobywano miasta i wyrzynano cokolwjek w nich żyło. Wściekły Dominik wołał, że Bóg oddzieli na sądzie swoim prawowiernych katolików od heretyków... Zgrozo! Ten co zabijał, śmiał jeszcze wielkiego Boga wzywać imię, co stworzył wszystko. Rozbójnicy papiescy! Wyście to ojcowie ateuszów... Któż chciał wierzyć w Boga, któregoście wy wzywali... Tak chciał Rzym, co chciał panować nad światem. Otoczył się pułkami mnichów, których ślubem było pierwszym, natury człowieka się wyrzec... Tych horda w czarnych, kawowych i białych kolorach po ziemi rozsypana jak gdzieś karawan wiozła towarem niebo i piekło. Ale że ciemność miała ich otaczać, by poznanymi nie zostali, wynaleziono ku ich obronie po raz pierwszy inkwizycję... nazwaną świętą... To jest wynaleść rozumiano więzienie na myśl człowieka... Głupcy! cóż jest, coby ducha zamknąć mogło. Tymczasem biblię nawet, tę księgę, jak sami powiedzieli z nieba dla zbawienia nam daną, czytać zakazano. Głupcy! odbierzcie rozum, wydrzyjcie serca, a wtenczas człowiekowi dopiero swoje poznawać i czytać prawa zakażecie. (...) Światło postąpić nie mogło choć już nawet niektóre rękopisma greckie i rzymskie odkrywać zaczęto. Niewiadomość szkolna przez źle zrozumianą naukę Arystotelesa, grubego bakałarstwa siać zaczęła błędy. Fanatyzm nowego rodzaju rozprowadzał na świat ciemność i panował, ale tyraństwa polityczne trony swe zachwiane widziały. Szwajcarzy nowy gotowały światu przykład. Wilhelm Tell pokazał, co Lud może uczynić, gdy odwiecznym przyrodzenia prawem, zaręczone swobody odzyskać przedsięweźmie. Próżno Leopold jak buntowników Szwajcarów ściga. Ci nad Morgat [w 1315 r. - M.R.], jak niegdyś Spartanie w Termopilach liczne wojska tyrana w 500 ludzi wolnych znieśli. Próżno Austria siliła się na wszystkie sposoby ujarzmić na powrót Tella następców, oni już niewolnikami być nie mogli. Już i Rzesza Niemiecka, dostrzegłszy cesarzów ku samowładztwu zamiary; przymusiła Karola VI do zaręczenia jej wolności bullą złotą, powagę 7-miu elektorów stanowiącą. Miasta jedne odzyskały utracone, drugie nabyły swobody Moc j zasadni konstytucji niemieckiej najdzielniej widzieć się dała, gdy na jej fundamencie Venceslaw z cesarstwa złożony został. W tym znowu rozroście światła, jak najistotniejsze dla dobra człowieka jego potępienie postrzegam, wojny partykularnych, napady i łupiestwa mocniejszych feudalistów, paczone cechą hańba, ustawać zaczęły. Nieśmiertelny Dant już dawniej pieśńmi swymi, zgnuśniałe budził Włochy i światła promień zapuszczał w ciemnotę, która ich otaczała. Dźwigała się zaczym Bolonia, Piza, Sienna, a najszczególniej Florencja, no nam w sobie wróżyła Ateny. Rzym nawet wybrał sobie trybunem sławnego Rienzi, którego pamięć wierszem swym słodkim unieśmiertelnił Petrarca. Wszystko zdało się sprzyjać rzeczy i nowy porządek zaręczało. (...) Filozofio! Twoja to moc twórcza odradza duszę, ty odwiecznego pilnujesz porządku, spieszysz się dać pomoc człowiekowi, kiedy go już ciemnota w bydlę lub nieczułej bryły zamienia ciało; skąpa jesteś w wydawaniu twych obrończych dla nas płodów. Każdy wiek jednak nimi pocieszasz.. dałaś najdawniejszym Zoroastrów, Konfucjuszów, Sokratesów i Cyceronów. Dałaś później Koperników, Galileów i Bakonów. Kazałaś nas oświecać Lockom, Kartezjuszom, Leibnitzom. Pozwoliłaś czytać przyrodzenia księgę, dla prawideł cywilnych Montesquieu i Bekarym natchnęłaś niebieskim moralności duchem Fenelonów. Po niezliczonych światach i kulach ognistych, tajnymi ścieżkami wodziłaś Newtonów. Nieznajomym dotąd językiem kazałaś do nas mówić Rousseau'm. I aż te geniusze szczęśliwe i lekkie pióra Volterów ważnymi rozpuściłaś prawdy, a dziś ponad lodowatemi gdzieś z północy brzegi, ogniem swym stwórczym umysły Kantów rozgrzewasz. * Podał do druku Marek Rezler „Rocznik Mazurka Dąbrowskiego”, nr 5/6, 200-2001, s. 74 - 82


ŹRÓDŁO:

Wirtualny Wschód Wolnomularski


Cytat:
W Księstwie Warszawskim jest członkiem Komisji Rządzącej, senatorem, wojewodą poznańskim; w Królestwie Kongresowym prezesem Sądu Najwyższego (w l.1817-1820), rezygnuje jednak z tej funkcji, która "w okrojonym, podległym i sztucznym tworze państwowym nie odpowiada jego naturze" (BK).



W kontekście przytoczonego przeze mnie tekstu: ( "Jednak ostatecznie został przekreślony w oczach ówczesnej hierarchii, gdy w 1820 roku, jako prezes Deputacji Prawodawczej Królestwa Polskiego, konsekwentnie opowiadał się za prawem do rozwodów. Rozpętana nań wówczas nagonka prasowa i polityczna zakończyła się wymuszeniem rezygnacji, ostatecznie zaś - w dużym stopniu przyczyniła się do śmierci senatora wojewody w 1822 roku i jego cichego pogrzebu") okazuje się to być nieprawdą. Trzeba mieć świadomość, że Królestwo Polskie związane unią personalną z Cesarstwem Rosyjskim do czasu powstania listopadowego było państwem znacznie bardziej samodzielnym i o bardziej polskim charakterze (np. podział na województwa, a nie na departamenty) niż Księstwo Warszawskie, które było de facto kolonią francuską bezwzględnie eksploatowaną przez Napoleona. Uwielbienie Księstwa Warszawskiego przez rozmaite "elyty" wynikało z tego, że bardzo mocno wcielało ono ideje masońskie.



Jô téż zacëtëjã kôrbionkã z Mòricã Cailletã (franc.: Maurice Caillet), bëtim wësoczi randżi frémrã z lożë Wiôldżégò Pòrénkù Francëji:

– Zofia Coignard w książce „Państwo w państwie” („Un état dans l’état”) przedstawia masonerię jako dużą, zorganizowaną siłę mającą wielki wpływ na życie gospodarcze i polityczne Francji. Czy podziela Pan jej poglądy?

Podzielam je całkowicie. Przez lata robiłem karierę” w loży Wielkiego Wschodu Rennes i znam masonerię niejako od podszewki. Masoneria skupia dziś około 150 tys. ludzi, szczególnie wpływowych w policji, administracji państwowej, wymiarze sprawiedliwości, takich rmach jak EDF, bankach spółdzielczych takich jak Crédit BRED. Przede wszystkim są oni jednak aktywni w polityce. Za czasów Franciszka Mitterranda w każdej z ekip rządzących bywało po około 10 masonów-ministrów. Teraz jest ich tylko dwóch lub trzech, bo prezydent Mikołaj Sarkozy podchodzi do masonerii z dużą nieufnością. Wprawdzie jest on w dobrych stosunkach z byłym trzykrotnym wielkim mistrzem Wielkiego Wschodu Francji, Alanem Bauerem, ale nie powierzył mu żadnej funkcji ministerialnej. Są również, na różnych szczeblach hierarchii państwowej, tzw. masoni bez fartucha – ludzie, którzy zostali „wtajemniczeni”, ale którzy zawiesili swoją działalność masońską, utrzymując jednak kontakty z tym środowiskiem. Czasami nie wie się, że ktoś jest masonem, bo został przyjęty do loży poza miejscem swojego zamieszkania. Tak było np. z merem Rennes. Dopiero po kilku latach dowiedziałem się, że należy do masonerii, bo został „wtajemniczony” – wbrew regule – w Paryżu, a nie w swoim mieście.

– Jak odbywa się rekrutacja do masonerii?


– Dokonuje się tego przez kontakty indywidualne. Masoni wyszukują kandydatów do lóż wśród znajomych. Mówi się im, że są ciekawymi, inteligentnymi ludźmi, dlatego powinni przyjść na spotkanie, by podyskutować i włączyć się w działania na rzecz społeczeństwa równego, wolnego i braterskiego.

– Kim są kandydaci na masonów?

– Masoneria jest elitarną organizacją. Nie ma w niej robotników czy rolników. Wybiera się ludzi, którzy mają pewną pozycję, pieniądze, znaczenie, bo tylko dzięki nim loże mogą mieć władzę i wpływy. Dlatego niepisanym minimum wykształcenia jest matura plus dwa lata nauki.

– Jakie motywy kierują ludźmi, którzy decydują się na wstąpienie do masonerii?

– Jedna trzecia kandydatów wierzy w ideę wolności, równości i braterstwa, widząc w masonerii narzędzie do ich urzeczywistnienia. 30% przychodzi ze względów materialnych. Ci liczą – zresztą nie bezpodstawnie – że pozwoli im to na robienie dalszej kariery. Reszta to ludzie, którzy potrzebują pewnej opieki i oparcia. Loże nie mogą specjalnie liczyć na ich aktywność. Czasami są też osoby, którym powiedziano wprost, że muszą zapisać się do masonerii, jeżeli chcą np. awansować.

– Jak w rzeczywistości wygląda masońska wolność, równość, braterstwo i tolerancja?

– Są to jedynie hasła, bo nie ma wolności w loży, gdzie trzeba się ściśle podporządkować ustalonym regułom, dyscyplinie i porządkowi. Nie ma też równości, chociażby przez wspomniane selekcjonowanie kandydatów. Braterstwo istnieje w jakimś sensie tylko wewnątrz masonerii, ale już nie poza nią. Masoni są tolerancyjni w stosunku do protestantów, żydów, ostatnio już nieco mniej w stosunku do muzułmanów, ze względu na coraz większą widoczność islamu w przestrzeni społecznej. Najmniej tolerują katolików, traktując papieża jako pierwszego reakcjonistę, a moralność chrześcijańską jako reakcyjny wymysł.

– Czy zdarzały się przypadki katolików pragnących zostać masonami?

– Były takie osoby, ale nie można być jednocześnie katolikiem i masonem, bo na samym początku kandydat jest pytany, czy wyrzeka się zasad opartych na moralności chrześcijańskiej.

– Czy masoneria ma duże wpływy na szczeblu lokalnym?

– Bardzo duże. We wszystkich wielkich miastach działają tzw. kluby pięćdziesięciu, skupiające najważniejszych, najbardziej wpływowych masonów. Zbierają się oni najchętniej na zewnątrz, często w najlepszej lokalnej restauracji, której szef często bywa masonem, by omawiać bez świadków, bezpieczniej niż w siedzibie loży, swoje interesy. Masoneria w praktyce decyduje np. o losie wszelkiego rodzaju przetargów. Do przetargów dochodzi, ale z góry wiadomo, kto je wygra.

– Czy wśród masonów nie ma podziałów i konfl iktów politycznych?

– Do masonerii należą zarówno zwolennicy prawicy, jak i lewicy. Dlatego jest między nimi różnica w podejściu do spraw ekonomicznych. Np. masoni lewicowi głosowali za 35-godzinnym tygodniem pracy, a prawicowi byli wówczas przeciw. Nie ma natomiast żadnej różnicy między masonami, jeżeli chodzi o tzw. prawa społeczne i bioetyczne. Wszyscy opowiadają się za rozluźnieniem procedur rozwodowych, PACS-em, eutanazją, aborcją, doświadczeniami na embrionach czy zapłodnieniem in vitro.

– Można mówić o masońskiej mafii?

– Masoneria nie używa – w przeciwieństwie do tradycyjnej mafii – przemocy fizycznej. Realizuje swoje nieczyste interesy w sposób bardziej wyrafi nowany, ale obie organizacje mają ze sobą wiele wspólnego. Są to często dziwne interesy. Jako przykład mogę tu podać choćby znaną aferę z firmą Elf, której złożona z masonów dyrekcja znalazła się w końcu za kratkami za robienie nieuczciwych interesów.

– Dziękujemy za rozmowę.

ROZMAWIALI FRANCISZEK ĆWIK I BOGDAN DOBOSZ
Najwyższy Czas! nr. 39(1062) 25. rujana 2010, starnë: XXI-XXII


Jiną kôrbionkã z Cauilettã mòze nalezc
tuwò


a jesz jiną
tuwò



----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

| Od najstarszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Top

 
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002